NEWS
Warhammer
40.000: Dawn of War: Dark Crusade (PC)
Tym razem Relic
zamierza nam przywalić z naprawdę grubej rury. Pierwszy
dodatek do Dawn of War, czyli Winter Assault, był
całkiem miłą odmianą, ale co tu dużo gadać, było to po
prostu więcej tego samego - świetny multiplayer i taka
sobie kampania singlowa. No, taka sobie, ale
przynajmniej lepsza niż ta z podstawowej wersji gry,
która - nie da się ukryć - była słabiutka. Co zresztą
nie przeszkodziło Dawn of War w zawojowaniu serc graczy
swoim klimatem, dynamiką i świeżymi pomysłami. Tych
ostatnich trochę brakowało w Winter Assault jednakowoż,
prawda? Na szczęście nie można tego samego powiedzieć o
dodatku drugim i o wiele ciekawiej się zapowiadającym,
czyli o Dark Crusade.
Po pierwsze jednak chciałbym stanowczo zaprotestować.
Wiem, że Games Workshop chce promować swoje dwie nowe
rasy, które wprowadzone zostały do świata Warhammer
40.000 na przestrzeni kilku ostatnich lat, ale kurde
balans jak to jest możliwe, że do tej pory nie można w
serii Dawn of War grać Tyranidami?! Dark Crusade
wprowadzi dwie nowe rasy właśnie, co da nam już w sumie
siedem różnych frakcji dostępnych w całej grze (sporo,
nie?) - i żadną z nich nie są Tyranidzi, czyli dawni
bad-boye galaktyki. No wstyd, poruta i tak dalej.
Osobiście się na Relic obrażam - ja chcę genokrady, ja
chcę tyranów, ja chcę liktorów psia mać! Zwłaszcza
liktorów!
No, ale to tyle jeżeli chodzi o moje obrażanie się - ani
ono twórców ziębi, ani parzy. Dawnego postrachu
kosmicznej przestrzeni na razie w grze nie będzie - ale
za to pojawi się zagrożenie nowe, podobnież o wiele
straszniejsze. Przybycia Nekronów na Kronusa można się
było spodziewać - wszakże ich uderzeniowa kampfgruppe
pojawiła się w finałowej misji kampanii z Winter Assault,
prawda? Odwieczni i śmiertelni wrogowie wszystkiego co
żywe wystąpią tym razem w pełnej krasie razem ze
wszystkimi swoimi wojskami, machinami i budowlami jako
grywalna strona konfliktu. Obok nich, a właściwie
przeciwko nim, ruszą do boju Wojownicy Ognia Tau - czyli
przedstawiciele drugiej nowej rasy, wypieszczonego
dziecka Games Workshop. W zasadzie nic do kolesi nie
mam, ale gdy sobie pomyślę, że te mięczaki zajęły
miejsce przeznaczone dla Tyranidów... No, ale dobrze.
Dwie nowe rasy będziemy mieli w Dark Crusade - Nekronów
i Tau. Każda z nich ze swoimi charakterystycznymi
jednostkami i cechami odróżniającymi ją od pozostałych
ras już dostępnych. I co dalej?
A dalej może być tylko lepiej. Drugi dodatek bowiem
posiadać ma coś, czego strasznie, oj strasznie po prostu
brakowało mi w podstawowej wersji i w Winter Assault -
dynamiczną kampanię singlową rozgrywaną na poziomie
strategicznym. Eeee, a co to? No cóż, jak by to ująć tak
bardziej po ludzku... seria Total War z czymś Wam się
kojarzy? No właśnie, na niej oraz na Risk i oczywiście
kultowej Dune 2 wzorowali się Relic przy produkcji
drugiego dodatku. Zamiast produkować jakąś z góry
ustaloną i sztywną linię fabularną pozwolą nam oni po
prostu zawalczyć o Kronusa w wielkiej wojnie wszystkich
ze wszystkimi. Planeta podzielona zostanie na prowincje
o różnym znaczeniu strategicznym i wszystkie siedem ras
zostanie wrzuconych do tego kociołka. Nie będzie
oczywiście jakiejś skomplikowanej dyplomacji, ani też
rozbudowanej ekonomii czy jakiejś wielkiej zabawy w
architekta i "stawiacza domków" w zdobytych prowincjach
- bo te aspekty zostaną ograniczone do minimum. Zdobyta
prowincja dostarczy nam jakiegoś tam dochodu, który
będziemy mogli spożytkować choćby na przygotowanie jej
ewentualnej obrony - na przykład. Uproszczony będzie ten
tryb strategiczny - ale i tak wypada się cieszyć i
podskakiwać pod sufit z radości, bo w porównaniu do
poprzednich liniowych kampanii... no cóż, to będzie
niebo a ziemia. Walki o kluczowe terytoria, sojusze i
wbijanie sobie noży w plecy, ciągła wojna między
siedmioma rasami - brzmi orgazmicznie, prawda? Eh, żeby
tylko Relic dali możliwość grania tej kampanii w
sieci...
Ale na razie o tym mowy nie ma. Jest za to mowa o
troszeczkę mniejszej niż strategiczna kampania
rewolucji, która mimo tego jest mile widziana. Otóż w
tejże kampanii będziemy mogli sobie wykreować własnego
bohatera. Nie trzeba już będzie zdawać się na danego nam
odgórnie generała Gwardii, czy też mistrza zakonu Space
Marines - po prostu stworzymy sobie własnego herosa. A
później będziemy go upgrade'ować. Z misji na misję
zdobywać on ma doświadczenie i w miarę awansów powiększą
się jego zdolności. Dobierzemy mu specjalne umiejętności
z puli tych dostępnych dla danej rasy, a także
wyposażymy go w charakterystyczny dla danej nacji sprzęt
według własnego uznania - milusio, prawda? Taka
pierdółka niby, ale miłośnicy strategii czasu
rzeczywistego doskonale wiedzą, jak taka pierdółka może
ucieszyć.
Dobrze, a co jeszcze nowego nam przyniesie Dark Crusade?
A nic w zasadzie. Dwie nowe rasy, kapitalnie
zapowiadający się tryb strategiczny i opcja tworzenia
własnego bohatera - to w zasadzie wszystko. Dostępne do
tej pory frakcje nie dostaną żadnych nowych jednostek,
silnik graficzny nie doczeka się ulepszeń (bo i tak
wygląda świetnie jak na swoje dwa lata), nie będzie
jakichś wielkich rewolucji w multiplayerze. I dobrze.
Zapowiadane zmiany i nowości są wystarczająco
elektryzujące jak na mój gust - i wyglądają na
wystarczające powody by Dark Crusade zakupić zaraz po
premierze w październiku. Konieczne zakupić, nawet
jeżeli jest się zagorzałym fanem Tyranidów.