v Tomciobobcio.prv.pl
MENU
 
NEWS

   Warhammer 40.000: Dawn of War: Dark Crusade (PC)

Tym razem Relic zamierza nam przywalić z naprawdę grubej rury. Pierwszy dodatek do Dawn of War, czyli Winter Assault, był całkiem miłą odmianą, ale co tu dużo gadać, było to po prostu więcej tego samego - świetny multiplayer i taka sobie kampania singlowa. No, taka sobie, ale przynajmniej lepsza niż ta z podstawowej wersji gry, która - nie da się ukryć - była słabiutka. Co zresztą nie przeszkodziło Dawn of War w zawojowaniu serc graczy swoim klimatem, dynamiką i świeżymi pomysłami. Tych ostatnich trochę brakowało w Winter Assault jednakowoż, prawda? Na szczęście nie można tego samego powiedzieć o dodatku drugim i o wiele ciekawiej się zapowiadającym, czyli o Dark Crusade.

Po pierwsze jednak chciałbym stanowczo zaprotestować. Wiem, że Games Workshop chce promować swoje dwie nowe rasy, które wprowadzone zostały do świata Warhammer 40.000 na przestrzeni kilku ostatnich lat, ale kurde balans jak to jest możliwe, że do tej pory nie można w serii Dawn of War grać Tyranidami?! Dark Crusade wprowadzi dwie nowe rasy właśnie, co da nam już w sumie siedem różnych frakcji dostępnych w całej grze (sporo, nie?) - i żadną z nich nie są Tyranidzi, czyli dawni bad-boye galaktyki. No wstyd, poruta i tak dalej. Osobiście się na Relic obrażam - ja chcę genokrady, ja chcę tyranów, ja chcę liktorów psia mać! Zwłaszcza liktorów!

No, ale to tyle jeżeli chodzi o moje obrażanie się - ani ono twórców ziębi, ani parzy. Dawnego postrachu kosmicznej przestrzeni na razie w grze nie będzie - ale za to pojawi się zagrożenie nowe, podobnież o wiele straszniejsze. Przybycia Nekronów na Kronusa można się było spodziewać - wszakże ich uderzeniowa kampfgruppe pojawiła się w finałowej misji kampanii z Winter Assault, prawda? Odwieczni i śmiertelni wrogowie wszystkiego co żywe wystąpią tym razem w pełnej krasie razem ze wszystkimi swoimi wojskami, machinami i budowlami jako grywalna strona konfliktu. Obok nich, a właściwie przeciwko nim, ruszą do boju Wojownicy Ognia Tau - czyli przedstawiciele drugiej nowej rasy, wypieszczonego dziecka Games Workshop. W zasadzie nic do kolesi nie mam, ale gdy sobie pomyślę, że te mięczaki zajęły miejsce przeznaczone dla Tyranidów... No, ale dobrze. Dwie nowe rasy będziemy mieli w Dark Crusade - Nekronów i Tau. Każda z nich ze swoimi charakterystycznymi jednostkami i cechami odróżniającymi ją od pozostałych ras już dostępnych. I co dalej?

A dalej może być tylko lepiej. Drugi dodatek bowiem posiadać ma coś, czego strasznie, oj strasznie po prostu brakowało mi w podstawowej wersji i w Winter Assault - dynamiczną kampanię singlową rozgrywaną na poziomie strategicznym. Eeee, a co to? No cóż, jak by to ująć tak bardziej po ludzku... seria Total War z czymś Wam się kojarzy? No właśnie, na niej oraz na Risk i oczywiście kultowej Dune 2 wzorowali się Relic przy produkcji drugiego dodatku. Zamiast produkować jakąś z góry ustaloną i sztywną linię fabularną pozwolą nam oni po prostu zawalczyć o Kronusa w wielkiej wojnie wszystkich ze wszystkimi. Planeta podzielona zostanie na prowincje o różnym znaczeniu strategicznym i wszystkie siedem ras zostanie wrzuconych do tego kociołka. Nie będzie oczywiście jakiejś skomplikowanej dyplomacji, ani też rozbudowanej ekonomii czy jakiejś wielkiej zabawy w architekta i "stawiacza domków" w zdobytych prowincjach - bo te aspekty zostaną ograniczone do minimum. Zdobyta prowincja dostarczy nam jakiegoś tam dochodu, który będziemy mogli spożytkować choćby na przygotowanie jej ewentualnej obrony - na przykład. Uproszczony będzie ten tryb strategiczny - ale i tak wypada się cieszyć i podskakiwać pod sufit z radości, bo w porównaniu do poprzednich liniowych kampanii... no cóż, to będzie niebo a ziemia. Walki o kluczowe terytoria, sojusze i wbijanie sobie noży w plecy, ciągła wojna między siedmioma rasami - brzmi orgazmicznie, prawda? Eh, żeby tylko Relic dali możliwość grania tej kampanii w sieci...

Ale na razie o tym mowy nie ma. Jest za to mowa o troszeczkę mniejszej niż strategiczna kampania rewolucji, która mimo tego jest mile widziana. Otóż w tejże kampanii będziemy mogli sobie wykreować własnego bohatera. Nie trzeba już będzie zdawać się na danego nam odgórnie generała Gwardii, czy też mistrza zakonu Space Marines - po prostu stworzymy sobie własnego herosa. A później będziemy go upgrade'ować. Z misji na misję zdobywać on ma doświadczenie i w miarę awansów powiększą się jego zdolności. Dobierzemy mu specjalne umiejętności z puli tych dostępnych dla danej rasy, a także wyposażymy go w charakterystyczny dla danej nacji sprzęt według własnego uznania - milusio, prawda? Taka pierdółka niby, ale miłośnicy strategii czasu rzeczywistego doskonale wiedzą, jak taka pierdółka może ucieszyć.

Dobrze, a co jeszcze nowego nam przyniesie Dark Crusade? A nic w zasadzie. Dwie nowe rasy, kapitalnie zapowiadający się tryb strategiczny i opcja tworzenia własnego bohatera - to w zasadzie wszystko. Dostępne do tej pory frakcje nie dostaną żadnych nowych jednostek, silnik graficzny nie doczeka się ulepszeń (bo i tak wygląda świetnie jak na swoje dwa lata), nie będzie jakichś wielkich rewolucji w multiplayerze. I dobrze. Zapowiadane zmiany i nowości są wystarczająco elektryzujące jak na mój gust - i wyglądają na wystarczające powody by Dark Crusade zakupić zaraz po premierze w październiku. Konieczne zakupić, nawet jeżeli jest się zagorzałym fanem Tyranidów.



 

ZEGAR

 
W CO GRAMY